środa, 22 maja 2013

Padaung na słodko-gorzko...








Po dłuższej nieobecności, w dodatku z beskidzkim przerywnikiem, wracamy do Azji. A wracamy mocno! Tym razem chciałabym pokazać kobiety z plemienia Padaung.

Plemię to pochodzi z Birmy i wiele lat temu przemigrowało do Tajlandii.Wiele osób może je kojarzyć z jednego z programów Martyny Wojciechowskiej (Na krańcu świata), kiedy to Martyna zawitała do jednej z wiosek plemienia Padaung, w tajskiej dżungli, przy granicy z Birmą. To jest własnie miejsce, gdzie chcieliśmy dotrzeć, aby z ludźmi Padaung się spotkać. Wiele osób nęciło nas podczas pobytu w Chiang Mai wycieczkami do "wioski kobiet o żyrafich szyjach", wioska ta jednak znajdowała się niedaleko miasta i ewidentnie była swego rodzaju pokazówką dla turystów. Podjęliśmy więc decyzję, że tak nie chcemy, że nie jest to ok i że lepiej w ogóle nie zobaczyć niż zobaczyć w ten sposób, między wizytą w wiosce węży a wioska słoni (dosłownie, jadąc od Chiang Mai taka była kolejność zwiedzania...).

Kilka dni później natrafiliśmy na ciekawa ofertę wyjazdu na samą północ Tajlandii, w okolice Złotego Trójkąta, gdzie jednym z elementów wyjazdu miała być wizyta własnie w wiosce plemienia Padaung. Cóż za dobra okazja! Będziemy mogli poznać ludzi z tego plemienia w ich naturalnym otoczeniu, tak, jak poznaliśmy cudnych Karenów mieszkając u nich jedna noc podczas wędrówki po górach.

Rozczarowanie było ogromne a emocje przytłaczające, gdy dotarliśmy na miejsce, do swego rodzaju rezerwatu, gdzie plemię to żyje, mając status uchodźców  a utrzymują się głównie ze sprzedaży biletów do ich wioski. Całość zorganizowana jest w kształcie litery U, gdzie w środku jest duża, pusta przestrzeń (żeby się ludzie pewnie nie tłoczyli, w dookoła ustawione są stragany, na których Kobiety Z Długimi Szyjami siedzą i proponują zakup swoich wyrobów, pozując równocześnie do zdjęć...

Historia podobno jest taka, iż kobiety z plemienia Padaung zakładały obręcze na szyje, gdyż było to uważane za wyznacznik piękna. I nie ma się czemu dziwić, my malujemy twarze, one zakładają obręcze na szyje. Jednak po pewnym czasie, biorąc pod uwagę skutki zdrowotne itp., zaprzestano w większości tej praktyki. Nastały jednak trudne czasy, kiedy okazało się, że bez obręczy nie ma turystów... I aktualnie bardzo często tradycja ta jest kultywowana nie w celu jej kultywowania, lecz w celach zarobkowych.

I z jednej strony ok, tradycje trzeba szanować, nawet jeśli jest ona dla nas zupełnie niezrozumiała. Wybór jest świadomy i nikt nikogo do niczego nie zmusza. Ale sposób w jaki się to odbywa sprawił, że czułam się ogromnie przytłoczona... Gorzko...

1 komentarz:

  1. Obecnie grają w Krakowie na festiwalu dokument bardzo mocno związany z tematyką Twoich zdjęć "Kiedy będę ptakiem". Widziałam wywiad z reżyserką. Dokument wygląda na bardzo ciekawy. Wklejam link może się Wam przyda :)PS. Zdjęcia super!
    http://www.krakowfilmfestival.pl/pl/filmy/konkursowe/3790/kiedy_bede_ptakiem

    OdpowiedzUsuń